środa, 24 października 2012

Pomysł na...

... dzisiejszy wieczór.

Mój pomysł na dzisiejszy wieczór jest bardzo prosty i równie przyjemny. Jednak za nim rozpoczęłam przygotowania wszystkich potrzebnych składników i zanim przeszłam do sedna sprawy, musiałam (w wielkim pośpiechu!) przygotować łóżko do spania.

Dlaczego? Otóż dlatego, że w drzwiach pojawił się mój rozleniwiony kocur- Chester- spojrzał na mnie lekko poirytowany (wczoraj o tej porze łóżko było już gotowe!) i zaczął gramolić się na fotel. Stwierdziłam, że nie pozwolę mu wylegiwać się w świeżo wypranych swetrach, które właśnie tam odpoczywają. Już wolę, żeby skulił się w kącie mojego łóżka.

Wracając do mojego pomysłu. Myślę, że jest on miłym zwieńczeniem okropnego dnia (nadal nie mam tematu pracy licencjackiej, nie poszłam na umówioną wizytę do lekarza, strasznie zmarzłam i przez wiele godzin bolał mnie brzuch). Polega on na połączeniu dwóch cudownych rzeczy, jakimi są jedzenie i oglądanie ulubionych filmów i seriali :). Trzeba jakoś się zrelaksować i odpocząć zwłaszcza, że jutro czeka mnie jedynie wizyta w Domy Kultury, w którym właśnie zaczynam robić praktyki studenckie :).

A oto mój pomysł na:   Słodkie jabłuszka i Słodkie Kłamstewka. 



Polecam serdecznie zarówno świeże, pyszne jabłka, jak i serial Pretty Little Liars


wtorek, 23 października 2012

Czas na naukę

Wszystko już przygotowałam. Kilkakrotnie "ogarnęłam" pokój i szpargały na biurku i regale. Zrobiłam herbatę, zjadłam kolację, zastanowiłam się co jutro ubrać, powspominałam wakacje (a szczególnie wymianę młodzieży, którą miałam przyjemność organizować;) z sierpniowym wyjazdem do Wilna włącznie, przypomniałam sobie jak wygląda zabudowa Karaimska w Trokach (moim pierwszym skojarzeniem z tymi "chatkami" była książka pt. "Dzieci z Bullerbyn", chyba tak sobie wyobrażałam w dzieciństwie ich domy :) ), dopisałam kilka książek do listy - "warto przeczytać", zadzwoniłam do A. Rozmawiałam już też z moimi siostrami o rzeczach mniej lub bardziej poważnych (i ważnych), zerknęłam, co tam słychać u Obamy i Romney'a, ustawiłam odpowiednie oświetlenie i zapewniłam sobie tło muzyczne (tym razem jest to płyta Florence and The Machine Ceremonials), odnalazłam moją zaginioną empetrójkę, która wcale nie zginęła. Myślę, że jestem już w pełni przygotowana do tego, aby zasiąść przy odpowiednio już przygotowanym biurku i zabrać się do czytania tekstu na jutrzejsze poranne (!) zajęcia.
Pani Kurka wcale nie zdaje sobie sprawy z tego, ile wysiłku wkładam w przygotowanie się do zajęć.

No to zaczynam. Ach... Gdyby nie to, że trzeba wstać jutro o 5.00